niedziela, 28 czerwca 2015

Dom po babce, czyli jak powraca przeszłość


"Dziedzictwo" - Katherine Webb



"Dwie siostry
Dwie przerażające tajemnice
I przeszłość, od której nie da się uciec"

   Tak brzmią słowa zachęcające do przeczytania powieści, mnie zaintrygowały. Jeśli chodzi o treść, to cała rzecz polega na tym, że dwie siostry dostają w spadku dom po zmarłej babce, w którym spędziły swoje dzieciństwo. A z tym dzieciństwem łączy się stary przyjaciel i pewna tajemnica. Między rozdziałami o głównych bohaterkach przeplatają się słowa o pewnej kobiecie żyjącej niemal 100 lat wcześniej. Jaki związek ma ta wówczas młoda dama z naszymi spadkobierczyniami? Jakie tajemnice zostaną odkryte? Przyszłość i teraźniejszość kiedyś muszą się zbiec.

   Nie jest to kryminał, nic z tych rzeczy. Raczej coś obyczajowego, jednak siedzącego w pamięci. Do tego napisana pięknym językiem, a to się ceni, przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Dzięki temu, że akcja dzieje się na dwóch płaszczyznach, w różnych czasach, autorka nie zanudziła. A moment, gdy oba wątki łączą się i dają jedną całość - naprawdę udany. 

    Czytając, bez problemu można odczuć, że to wszystko wydarzyło się naprawdę. Realizm i trafiona forma przekazu. Już na pierwszych stronach robi się interesująco, znika wszelkie zniechęcenie, jeśli takowe było. 

   Polubiłam główną bohaterkę, Ericę. Nie wątpię, że powodem jest fakt, iż pisano z jej perspektywy. Trudno. Naprawdę dobrze zrobiona postać. Jej siostra, Beth, chorująca na anoreksję, też dostała swój własny wątek. Dotyczący synka i ojca, który chce go odebrać "niezrównoważonej" matce. Kolejny plus.

  Oczywiście są też cytaty, które mogą stać się powodem do sięgnięcia po powieść Webb. Ja ze swojej strony mogę dzisiaj przedstawić jeden. Myślę, że jeśli autor sprawia, że aż ma się ochotę na wieczne cytowanie jego powieści, oznacza to, iż jest po prostu dobrym pisarzem. Chociaż nie jest to jedyny i zawsze działający wyznacznik.

1. "Ludzie, którzy dręczą i nienawidzą innych, ludzie zimni i agresywni nie są ludźmi szczęśliwymi. Zachowują się tak właśnie dlatego, że są nieszczęśliwi. 


    Mimo że czytałam ją po raz pierwszy ponad 2 lata temu, nadal wywiera na mnie pewne wrażenie. Nie przeszło mi tak, jak zdarza się w przypadku większości książek. Bo istnieją powieści do jednokrotnego przeczytania i takie, do których wraca się aż za często, choćby tylko myślami.









  Odbiegając od recenzji i nie chcąc robić osobnego wpisu na ten temat, ułożyłam sobie listę 20 książek, które mam zamiar przeczytać w wakacje. Uznałam to za optymalną liczbę, jeśli uda się więcej - bardzo dobrze, jeśli nie - trudno, kiedyś to nadrobię.



1. Nicholas Sparks - "Dla ciebie wszystko" 
   
   Opowieść o relacji Amandy i Dawson. Utarty schemat, czyli ludzie z dwóch różnych środowisk. On z dołów społecznych, ona ma wielkie ambicje. Nie wiem, czy zachęciłby mnie ten opis, ale książkę ktoś mi polecił i pożyczył, a ja romanse lubię, wiec spróbuję, przecież to Sparks! Tylko okładka okropna, nie mówcie, że nie.







2. Katarzyna Grochola - "Zagubione niebo"

    Przyznam się, że nie mam pojęcia, o czym jest ta książka, po prostu leży na półce i czeka aż oddam ją właścicielowi. Okładka wygląda bardzo zachęcająco, a wypada czytać też twórczość polskich autorów. 







3. Dawid Grossman - "Kto ze mną pobiegnie"

   Tę powieść dostałam kiedyś z prenumeratą jakiegoś magazynu i powoli nadchodzi czas, kiedy się za nią wezmę. Literatura izraelska - tylko tyle wiem o tej powieści. I niech tak zostanie, dowiem się, czytając. 










4. Robert Galbraith - "Jedwabnik"

    Drugi kryminał autorstwa J.K. Rowling pod pseudonimem. Pierwszy bardzo mi się podobał, zwłaszcza główny bohater, który w tej powieści również jest detektywem, więc nie mogę się doczekać. Fabuła opiera się na zaginięciu pewnego pisarza. Jego żona zaczyna się martwić i idzie do Strike'a, prywatnego detektywa. Owy autor zostaje znaleziony, a właściwie jego ciało. Został brutalnie zamordowany...





5. Lisa Genova - "Motyl" 

    Opowieść o kobiecie, która dowiaduje się o tym, że choruje Alzheimera. Musi ona pogodzić się z tym, a żeby zapamiętać ze swojego obecnego życia jak najwięcej, tworzy w komputerze folder o nazwie "Motyl". Brzmi to ciekawie i obiecująco, szybko zdecydowałam się na zakup. Do tego kolejna piękna okładka.









6. Jojo Moyes - "Razem będzie lepiej"

    Czyli prezent dla mamy, która stwierdziła, że to naprawdę całkiem niezła książka. Nie będę pisać o fabule, bo podobno nie oddaje ona treści i może zniechęcić. Jeśli kogoś interesuje - odsyłam na lubimyczytać. Słyszałam wiele pozytywnych opinii o samej autorce, więc czekam aż najdzie mnie ochota na tę pozycję.






7. Rick Riordan - "Krew Olimpu"

  Ostatni tom "Olimpijskich Herosów", ostatnia opowieść z Percy'm Jacksonem, ostatni raz, kiedy wracam do powieści, którymi żyłam w podstawówce, które nadal uwielbiam. Nie mogę się zebrać do przeczytania tej pozycji, bo jest wtedy zakończę tę serię, a bardzo tego nie chcę. I chcę. Myślę, że rozumiecie.






8. Sarah J. Maas - "Szklany tron"

   Nasłuchałam się tylu słów odnośnie tego, jak fenomenalna jest ta książka (a właściwie kontynuacja, podobno ten tom wypada słabiej, jeśli porównać go z drugim). Powieść z gatunku fantastyki, od której niestety odeszłam, ale od września do niej wrócę i tylko na to czekam. Do tego zachęcająca okładka.












9 - 16. Lucy Maud Montgomery - cykl "Ania z Zielonego Wzgórza"


   Pierwsze cztery tomy tej serii przeczytałam kilka razy, a cztery ostanie nigdy wcześniej. Myślę, że nikomu nie trzeba przybliżać zarysu fabuły, bo, ludzie, to Ania Shirley i Diana, dzięki której zakochałam się w tym imieniu, kiedy byłam dzieckiem. Już nie mogę się doczekać, kiedy znowu będę przeżywać relację między Anią a Gilbertem, są tacy cudowni. 








17-19. Suzanne Collins - cykl "Igrzyska śmierci"


   Te powieści będę sobie odświeżać. Jest w nich tyle prawdy o życiu, że aż głowa mała. Jeśli ktoś z was wzbrania się przed tymi książkami - nie ma przed czym. Fenomen. 












20. Dan Simons - "Hyperion" 

    Pierwszy z dwóch tomów. Zbliża się międzygalaktyczna wojna, trzeba jej zapobiec. Na planetę Hyperion przybywa siedem osób, a każda z nich ma za zadanie odnaleźć grobowiec istoty, która może ocalić ludzkość. Każdy z wysłanników przedstawi jej swoją prośbę, a ta wybierze jednego. Reszta zaś zginie. Ta okładka mówi jedno: przeczytaj mnie! 







  Wszystkie te powieści łączy jedna rzecz - od jakiegoś czasu (czasem od lat, czasem tygodni) zalegają na mojej półce i trzeba to po prostu zrobić, zanim przerzucę się na biblioteki. Na pewno powstanie z tego wiele recenzji, część odłożę sobie na rok szkolny, kiedy pojawi się brak czasu na nowe książki.







    Mam jeszcze kilka słów o Bookathonie. Bookathonie, który kompletnie mi nie wyszedł, ponieważ cały tydzień działo się zbyt wiele, żebym mogła to zrobić. Przeczytałam 2 całe książki, około połowy następnej i kilka rozdziałów jeszcze innej. Nie dziwi mnie to ani trochę, jeśli spojrzę na rzeczy, które musiałam zrobić.

  Zadania, które udało mi się wykonać w całości:

1. Bestseller, którego jeszcze nie czytałeś i "Rywalki" (Kiera Cass) w moim przypadku. Podobało mi się na tyle, że chcę kontynuować serię. Jak już to zrobię, co może trochę potrwać, zapewne coś się tutaj o tym pojawi. Na razie mogę tylko powiedzieć, że naprawdę nie była to zła książka, a na pewno dobrze napisania. 

2. Książka, którą wybrała dla ciebie inna osoba i "Morze spokoju" (Katja Millay). Przez pierwsze cztery rozdziały naprawdę cierpiałam. Używany tam język mnie osobiście odrzucał, ale przebrnęłam. Gdzieś w piętnastym rozdziale zaczęłam się przekonywać. A między dwudziestym i trzydziestym stwierdziłam, że w sumie mi się podoba. Myślę, że każdy może sprawdzić, o czym jest ta powieść, a jeśli nie - recenzja u mnie pojawi się już niedługo.

  Zadania, które zaczęłam:

1. Przeczytaj książkę i obejrzyj jej filmową adaptację i "Charlie" (Stephen Chbosky), której recenzję mam już napisaną, bo powieść czytałam co najmniej 2 razy, więc nie żałuję, że teraz jej nie skończyłam, naprawdę. Nie chcę się rozpisywać, bo już to zrobiłam i w najbliższej przyszłości zapewne opublikuję. Filmu też nie obejrzałam w tym tygodni, widziałam go już kilkakrotnie, dobra adaptacja, macie moje słowo.

2. Przeczytaj książkę z gatunku, po który sięgasz najrzadziej i "Ja wam pokażę" Katarzyny Grocholi. Zaczęłam i na razie jest całkiem, całkiem. 

  Jestem z siebie zadowolona, bo jakby nie było wyszło mi około 750 stron, co jak na zamieszanie w tym tygodniu, jest powodem do dumy, chociaż mogło być lepiej. Nie narzekam, mam całe wakacje na nadrabianie. 












niedziela, 21 czerwca 2015

Pokonamy was głodem, czyli o bardzo znanej trylogii

"Igrzyska Śmierci" - Suzanne Collins 


   Nie widzę nic złego w pisaniu również o pozycjach bardzo popularnych i mam nadzieję, że wy również to rozumiecie oraz przeczytacie jeszcze kilka słów, tym razem moich, o przygodach Katniss Everdeen. 

   Nie do końca widzę sens przybliżania fabuły, ale jeśli ktoś nie miał dostępu do internetu przez ostatni, powiedzmy, rok, i nie ruszał się z domu, ma prawo nie wiedzieć. Albo najzwyczajniej w świecie nie obchodziło go to. Ja wszystko rozumiem.

    Mówimy o trylogii, czyli trzech tomach, które składają się nam na jedną całość. "Igrzyska Śmierci", "W pierścieniu ognia" i "Kosogłos". W pierwszej części zapoznajemy się z krajem Panem i ustrojem tam panującym. Mianowicie o tym, że państwo to podzielone zostało na 12 (niegdyś 13) dystryktów oraz Kapitol, czyli stolicę. Kiedyś wybuchła tam wojna domowa i na "pamiątkę" tego wydarzenia organizowane są tytułowe Igrzyska Śmierci, które mają pokazać, że obywatele to tylko szare jednostki, a władze mogą robić z nimi to, co im się rzewnie podoba. Nawet zabijać bez powodu. Katniss zostaje wybrana do wzięcia udziału w Igrzyskach, razem z pewnym Peetą, wspólnie jadą na arenę walczyć o życie. 

    W drugim tomie, gdy Peeta i Katniss powinni mieć już spokój, skoro przeżyli, nagle okazuje się, że powalczą sobie raz jeszcze. W końcu jubileusz, trzeba owe Igrzyska urozmaicić. 

    W części ostatniej, trzeciej, nie ma już tytułowych Igrzysk. Katniss wraz z rodziną mieszka w 13 dystrykcie, tajnym dla pozostałych obywateli. Owy dystrykt szykuje się do sprzeciwu Kapitolowi, chcą posłużyć się Everdeen. Ta jest wykończona ostatnimi zmaganiami na arenie, jednak ma powód, by walczyć. I nie chodzi tylko o zbawienie kraju, tylko o pewnego chłopaka. Katniss staje się symbolem rebelii - Kosogłosem. 

   Można tę serię traktować jako zwykłe czytadło dla nastolatków. Mimo wszystko jest w niej tyle prawdy o polityce, a przede wszystkim o życiu, że głowa mała. Autorka pod przykrywką wyimaginowanej przyszłości, odsłania rzeczywistość. Ja osobiście jestem pod wrażeniem i mimo że czytałam ją wiele miesięcy temu, nadal wraca do mnie w najmniej spodziewanych momentach. A wraca z ogromną ilości myśli i rozważań. Przeróżnych. 

   Całą serię czytałam trzy dni plus droga do szkoły następnego ranka, bo nie mogłam czekać. Nie miałam pojęcia, co działo się wokół mnie przez ten czas. Powieści te są tak absorbujące, wciągające, porywające. Jednym słowem: dobre.

   Co do zakończenia - jeśli ktoś powieści tych nie czytał, może ominąć ten akapit, naprawdę - niby jest pozytywne, tak jak chciałby czytelnik. A jednak zieje od niego pewną pustką. Bo wojna zmienia i wypiera radość. Ja tego nie wiem, jestem zbyt młoda, niedoświadczona. Mimo wszystko jestem świadoma pewnych rzeczy. A to jest jedna z nich. 

   Poczęstowałam was okładkami filmowymi. Nie lubię samego faktu istnienia takich wersji okładek, ale w tym przypadku musiałam. Są po prostu piękne.


   Kopalnia cytatów i naprawdę bolesne było ograniczanie się w tym przypadku co do ilości.  A ja nie lubię się ograniczać. Podzieliłam je oczywiście na części, z których pochodzą.

"Igrzyska Śmierci":

1. "Niszczenie jest znacznie łatwiejsze od tworzenia".
Prawda uniwersalna, odnosząca się do każdej dziedziny życia. 

2. "Trudno ich nienawidzić. To po prostu skończeni idioci".

3. "Wyjątkowe okoliczności wymagają wyjątkowych rozwiązań".

4. "Głupcy są niebezpieczni". 


"W pierścieniu ognia":

1. "Szkoda, że nie możemy zatrzymać tej chwili, tu i teraz, żeby żyć w niej na zawsze". 

2. "Nie nazwałbym słabością zamiłowania do tego, co piękne - oświadcza Peeta. - Może z wyjątkiem zamiłowania do ciebie". 

3. "Nie zrobią mi krzywdy, bo nie grozi mi to, co wam. Nie został już nikt, kogo bym kochała".


"Kosogłos":

1. "Niektóre drogi trzeba pokonywać samotnie".

2. "Tęsknię za nim tak bardzo, że aż boli".

3. "Pozbierać się jest dziesięć razy trudniej, niż pozbierać".


   Co do popularności jeszcze. To nie zawsze oznacza, że powieść jest tak oklepana, że staje się zła. Za dużo oczekujemy od pozycji, które zyskują rozgłos i inaczej je oceniamy. Tak spojrzałam na "Niezgodną" i jestem nią strasznie zawiedziona, mimo wielu, wielu, wielu pochwał, choć pomysł nie był zły. "Igrzyska" tratowane są jako fenomen, moim zdaniem - ta seria na to zasłużyła. Zdecydowanie. 














czwartek, 18 czerwca 2015

BOOKATHON

  Post między recenzjami, bo na recenzję zapraszam, jak zwykle w niedzielę. Teraz chciałabym powiedzieć wam trochę o pewnej akcji, wyzwaniu lub po prostu maratonie czytelniczym. 

  Ciekawy pomysł, na który wpadły 3 vlogerki/blogerki. Mówię oczywiście o Anicie z Book Reviews, Oldze z Wielkiego Buka i Ewelinie Mierzwińskiej. Wszystkich pań możecie szukać zarówno na Youtube.com oraz na Blogspocie. 

  Na czym polega całe przedsięwzięcie? Mogę odesłać na konta wyżej wymienionych osób, jeśli chcecie znać szczegóły. Ja wypowiem się bardziej ogólnikowo. Te trzy panie wymyśliły 7 książkowych wyzwań, które my oraz one same będziemy realizować w przyszłym tygodniu (21-27 czerwca). Ostatniego dnia, czyli w niedzielę, nastąpi podsumowanie całej akcji. Zaznaczono, że tak naprawdę nie ma konieczności wywiązywania się ze wszystkich zadań, jeśli ma to być robione na siłę. W pełni się z tym zgadzam, bo akcja ma upowszechniać czytelnictwo, a nie zniechęcań tych, który i tak ciągle coś czytają.

  Jakie są wyzwania? Już mówię.

1. Dokończ książkę, której nie skończyłaś.

2. Przeczytaj książkę, która czeka na ciebie już kilka lat.

3. Przeczytaj książkę z gatunku, po który sięgasz najrzadziej

4. Książka, którą wybrała dla ciebie inna osoba.

5. Przeczytaj książkę i obejrzyj jej filmową adaptację.

6. Bestseller, którego jeszcze nie przeczytałeś.

7. Przeczytaj w czasie BookAThonu co najmniej 1500 stron.


  Zdecydowałam, że wezmę udział w zabawie, już podobierałam książki do każdej kategorii i nie mogę się doczekać, bo to naprawdę spore wyzwanie. Gorąco was zapraszam do brania udziału, w niedzielę 28.07 oprócz recenzji pojawi się post podsumowujący Bookathon i mam nadzieję, że pod tym wpisem dowiem się, jak wam poszło uczestnictwo w maratonie. Nie mogę się doczekać i oczywiście nie obiecuję tego, że sprostam wyzwaniom, gdyż mam swoje obowiązki, jak każdy. Mimo wszystko zabawa zapowiada się naprawdę ciekawie. 

  Weźmiecie udział? Jakie książki planujecie przeczytać? 

niedziela, 14 czerwca 2015

15 lipca, czyli 19 lat związku

Okładka książki Jeden dzień
     

"Jeden dzień" - David Nicholls 


   Zacznę od cytatów, bo jeśli one cię nie zachęcą, to ja mogę sobie tylko pogadać, ale i tak zapraszam do doczytania do końca. Może jednak mi się uda.

1. "Stara, jesteś cudowna. Jeżeli w ciągu całego twojego życia mógłbym dać ci tylko jeden prezent, jedyny prezent, to pewnie byłaby to pewność siebie. Taki dar pewności siebie. To, albo świeczki zapachowe".

2. ""Przeżywaj każdy dzień, jakby to był ostatni dzień twojego życia" - to często używany frazes, ale kto ma na to energię? A jeśli akurat pada albo złapałeś przeziębienie? To nie jest zbyt praktyczne. Znacznie lepiej próbować być dobrym, odważnym i przebojowym, tak żeby coś po tobie zostało".

3. "A więc myślę, że boisz się być szczęśliwa. Z jakiegoś powodu uważasz,           że twoje życie powinno być szare, nieciekawe i trudne. Myślę, że specjalnie przyjmujesz pozę wiecznie niespełnionej, nieszczęśliwej ofiary losu - tak jest łatwiej, nie?".

4. "Przyszłość nigdy nie jest taka, jakiej się spodziewamy. Właśnie dlatego jest tak cholernie ekscytująca".

5.  "I nie zamierzam tego robić, jeśli potem pierwsze twoja słowa będą "nie mów o tym nikomu" albo "zapomnijmy o tym". Nie rozumiesz, że jeśli musisz coś trzymać w sekrecie, to dlatego, że nie powinieneś tego robić?".

   Dużo mądrych słów. Jak już wydam kiedyś swoją własną książkę, bo wydam, to chcę, żeby chociaż jedna osoba była tak zadowolona z mojego stylu pisania, jak ja jestem z języka użytego w tej powieści.

   Skoro już przeczytaliście te wyrwane z kontekstu słowa (było warto, prawda?), to może powiem, o czym właściwie pisze Nicholls. Emma i Dexter, główni bohaterowie, spędzają ze sobą noc po zakończeniu studiów, choć nie taką, jak się spodziewamy, i jest to 15 lipca. Potem autor opisuje 15 lipca przez 19 lat. Czyli zapoznajemy się z życiem bohaterów poprzez jeden dzień roku, tak. Mam nadzieję, że dobrze oddałam sens tej historii. 

  Jakby się zastanowić, to powieść jest o zmianie. Zmianie myślenia, celów, przyzwyczajeń, powodzenia, marzeń, ambicji. Tak dobrze została opisana, a zmiany, o których mówię, przeplatają się ze sobą, łączą w całość. Książka wywołała we mnie chwilową zadumę nad moją własną przyszłością. Należy do tych  raczej smutno, ale kiedy o niej myślę, automatycznie się uśmiecham, robi się jakby przyjemne na sercu. Kiedy ostatnio opowiadałam o niej komuś, poczułam tak wiele emocji, że aż sama się zdziwiłam. Bardzo polecam tę powieść, która do ciężkich zdecydowanie nie należy. Bohaterowie mi się podobają, dobrze napisani, realistyczni, a nie "papierowi". Albo inaczej, ja nie polecam, ja proszę, żebyście to przeczytali. Cudo. 

     Miałam wrażenie, że książka mnie lekko nudzi, a Emma irytuje, ale byłam w błędzie. Nawet nie zauważyłam, kiedy zabierałam ją ze sobą nawet, kiedy szłam wstawić wodę na herbatę. Zupełnie zapomniałam o tej książce,             a kiedy zobaczyłam jej zdjęcie gdzieś w internecie, wszystkie wrażenia wróciły. I chciałam o niej napisać. Napisałam.

     Jeśli ktoś oglądał film - tam nie było tyle Francji. Otóż w książce jest Grecja, są Włochy, a potem dopiero Francja. A na ekranie? Francja, Francja i Francja. Z mamą uznałyśmy, że tego odbiegania od treści można było uniknąć, chociaż, zgoda, jest nieszkodliwe.

   Jeszcze okładka i tytuł! Nie mówcie mi, że nie są przyciągające. Mnie osobiście przyciągnął właśnie wygląd, kiedy zobaczyłam tę książkę na czyjejś półce.

   Nie wiem, czy to istotne (dobra, bardzo nieistotne), ale ta recenzja powstała pod wpływem muzyki zespołu                The Neighbourhood. Polecam, dobrze grają.                 
    

sobota, 13 czerwca 2015

Liebster Blog Awards

  Nominację dostałam od http://to-read-or-not-to-read.blog.pl/ i jest to bardzo miłe, biorąc pod uwagę fakt, że na moim blogu znajduję się zaledwie dwie recenzje. Dziękuję bardzo i przechodzę do pytań.

1. Od jakiej książki zaczęła się twoja przygoda z czytaniem?


     Załóżmy, że nic nie pokręciłam, a moja pamięć jest w porządku. Jeśli będziemy tak myśleć, moją pierwszą książką, a na pewno jedną z pierwszych, była "Ania z Zielonego Wzgórza". Z książkami o Ani wiąże się jeden nierozerwalny schemat. Od kilku lat, co roku w wakacje zaczynam tę serię od początku z zamiarem przeczytania do końca, ale za każdym razem staję po czwartym tomie, czyli "Ani z Szumiących Topoli". Tak więc pierwszą połowę tych książek mam obstukaną po kilka razy, a drugiej zupełnie nie znam. Nie mam pojęcia, dlaczego tak się dzieje, ale w te wakacje ponowie spróbuję i może przedrę się do ostatniej strony ostatniej powieści. 


2. Dlaczego powstał twój blog?

   Powodów było kilka. Od pewnego czasu czułam potrzebę poopowiadania komuś o różnych książkach, nie męcząc wiecznie jednej czy dwóch osób z mojego otoczenia. A drug przyczyna to to, że chciałam gdzieś zbierać pozycje, które udało mi się przeczytać, żeby ich nie zgubić, za kilka lat sobie przypomnieć.

3. Kawa czy herbata?

   Nie piję kawy, herbatę uwielbiam. Chociaż w Yogolandzie jest bardzo dobre mrożone cappuccino, w którym ja osobiście kawy nie czuję i dlatego mi smakuje. 

4. Ulubiony bohater literacki wszech czasów? 
   
    To mi się strasznie zmienia, na dzień dzisiejszy Park z "Eleonory i Parka", jestem zachwycona tym chłopakiem. Kiedy zapytacie mnie za miesiąc, nie zdziwcie się, że podam kogoś innego.

5. Masło orzechowe czy nutella? 

   Nigdy nie jadłam masła orzechowego.

6. Zdarzyło ci się popełnić jakąś nietypową gafę związaną z książkami?

   Czas przeznaczony na przeczytanie opisu i pierwszych dziesięciu stron "50 Twarzy Graya" to była jedna wielka porażka. A tak na poważnie, to nie przypominam sobie nic takiego.

7. Najbardziej znienawidzona postać z książki/filmu?

    Nie jest to nienawiść, ale bardzo, ale to bardzo, odpycha mnie postać Prim z "Igrzysk Śmierci". Irytowała mnie bezgranicznie, naprawdę. Tak jak trylogia jest rewelacyjna, tak Prim beznadziejna. 

8. Ulubiony czarny charakter?

   Jeśli pytacie miłośnika "Harry'ego Pottera" - Bellatriks Lestrange. 

9. Czy dopasowujesz zakładkę do czytanej książki?

   Kupuję zakładki z miejsc, w których byłam, niestety od niedawna. I tym sposobem mam zakładkę z Barcelony czy Paryża, w każdym razie miałam, mogły się zgubić, bo zakładek najzwyczajniej nie używam, ale lubię mieć. Wolę wszystko inne: paragony, linijki, sztućce, zegarek albo gumkę do włosów. 

10.  Wolisz zakupy przez internet czy tradycyjne z chodzeniem po sklepach?

   Jeśli już coś kupuję, to przez internet, bo jest po prostu taniej. Mimo to wolałabym robić to w księgarniach, dotykając czy wąchając książkę. Chociaż mój plan jest taki, że ograniczyć zakupy książkowe do minimum i przerzucić na biblioteki. 

11.  Zdrowe odżywianie, owoce i warzywa czy hamburgery, hot dogi i frytki?

   Hamburgerom mówię nie. I lubię to całe śmieciowe żarcie, ale czuję się lepsza, kiedy jem choćby jabłka.


Nikogo nie nominuję, bo wszyscy, których chciałabym nominować, już to robili, a nie będę narzucać nikomu monotonii. Dziękuję jeszcze raz za możliwość zrobienia tej zabawy. Post dodaję dzisiaj, czyli w sobotę, a jutro niezależnie od tego pojawi się recenzja kolejnej książki. Jedno pytanie. Czy podoba się wam coś takiego, co dzisiaj zrobiłam, czy was to interesuje, czy wręcz odwrotnie? 




 



niedziela, 7 czerwca 2015

Ampułki z marcainą, czyli jak medycyna w literaturze podbiła mój umysł

 
"Szkodliwe intencje" - Robin Cook



   Pokrótce wygląda to tak: "W bostońskim szpitalu dochodzi do kilku tajemniczych zgonów. Czy naprawdę ich przyczyną są zaniedbania w sztuce lekarskiej, jak sądzi prokurator i władze szpitala? Doktor Jeffrey Rhodes - uznany przez sąd za winnego - uważa, że jest inaczej. Rozpoczyna śledztwo na własną rękę. Elementy układanki zaczynają układać się w przerażającą całość".

    Jedna rzecz mi tutaj nie gra i nie mówię o samej powieści, ale o opisie. Mam na myśli fakt, że autor nie pisze o sytuacji w jednym szpitalu, ale w kilku. Może to celowy zabieg, może błąd tłumacza lub wydawcy, nie wiem. Ja tylko mówię, co mnie zastanowiło.

   Książkę pożyczyłam pod wpływem chwili i od pierwszych stron pukałam się w czoło, dlaczego tak późno wpadłam na ten pomysł. Medycyna i literatura to naprawdę dobre połączenie, jeśli chcesz wstrzelić się w mój gust.

   Jeśli o samą recenzję chodzi, najlepiej wyraziła się moja mama. "Jak normalnie chodzę spać przed 22, to przez nią po 23, tak wciąga. Niby wiele się nie dzieje, ale ciągle coś. I jeszcze daje do myślenia, jacy jesteśmy czasem bezsilni". Taka jest prawda. Po pierwsze Cook porywa wszystkie myśli ku bohaterom powieści. Po drugie sama fabuła jest, powiedzmy, niezbyt obszerna, ale jednak bardzo interesująca, nigdy nużąca. A po trzecie, skłania do refleksji. Teoretycznie oczywistych: "Co może się ze mną dziać, a ja nie mam na to wpływu?" i tym podobnych, a odpychanych myślami: "On to pisał około 25 lat temu, teraz jest inaczej". Mimo to odruchowo myślimy, a co jeśli my trafimy na podobną sytuację, podobne osoby, spiski, przekręty?

   Mały miłośnik cytatów, który siedzi we mnie przez cały czas, wyłapał takie słowa ze "Szkodliwych intencji":

1."Ostatecznie praca anestezjologa zawsze wiąże się z zagrożeniem. Od czynu kryminalnego różni się to (...) jedynie przyzwoleniem pacjenta".

2. "Złość jest prawdopodobnie dużo zdrowsza od pogrążania się w depresji".

   Myślę, że czasem lepiej przywołać słowa, które napisał w swojej powieści autor, niż podawać zarys fabuły. A inni sądzą inaczej, dlatego chyba postawię na oba warianty. Nie umiałabym dobrze opisać książki, jeśli nie przytoczyłabym chociaż jednego cytatu, namiastki historii.

   I chciałabym powiedzieć, że nie lubię chaosu. Dlatego postanowiłam, że post będę dodawać w każdą niedzielę, żeby uniknąć zamieszania. I bardzo chętnie się dowiem, jakie książki mi polecacie!