poniedziałek, 7 września 2015

Dawka mitologii, czyli zasłużony bestseller





"Percy Jackson i bogowie olimpijscy" & "Olimpijscy herosi" - Rick Riordan



     Słowem wstępu: od dziecka lubiłam czytać, a jako dziecko zakochałam się w "Mitologii" Parandowskiego, którą naprawdę cenię sobie do dziś. Będąc gdzieś w czwartej klasie podstawówki, zostałam zaproszona na urodziny kolegi z klasy, który, jak wiedziałam, też czytał książki. Uradowana, że wiem, gdzie szukać prezentu, poszłam z mamą do księgarni. I tutaj pojawił się problem, bo nie do końca miałam pojęcie, co właściwie chciałby czytać dziesięciolatek. Ogromne brawa dla pana sprzedawcy, który polecił mi pierwszy tom "Percy'ego Jacksona", bo fantastyka to coś, co chłopców przyciąga. Przeczytałam opis i byłam jak "Mamo, to mitologia! M i t o l o g i a!". Wiedziałam, że potrzebuję tejże książki. Nie pamiętam zupełnie, jak to wyszło, ale zostałam posiadaczką wszystkich pięciu tomów pierwszej serii z Percym właśnie. I to wpłynęło na moje dzieciństwo.

    Bestseller. Specjalnie użyłam słowa, którym gardzę. A gardzę, bo na połowie książek w  byle księgarni znajduje się jedno słowo, którego funkcją jest przyciągnąć czytelnika: "Bestseller!". Jakim cudem wszystkie powieści nagle są najbardziej popularne? Nie rozumiem. 

   Wracając do Percy'ego, jeśli ktoś nie wie, o co właściwie chodzi. Rick Riordan jest ewidentnie fanem mitologii. Stworzył jedną serię z głównym bohaterem imieniem Percy Jackson. Przeniósł wierzenia starożytnych Greków do współczesnej Ameryki i tak powstało pierwsze 5 książek o tym chłopcu. Następnie powstała następna seria, która oprócz greckiej mitologii zawierała również rzymską. Pojawiają się tam nowi bohaterowie, którzy działają wspólnie z tymi z poprzednich książek. Międzyczasie Riordan wydawał inne powieści, ale to teraz nieistotne. 

  Ogólnie rzecz biorąc, wszystkie dziesięć książek jest oparte na tym samym schemacie. Główni bohaterowie walczą z potworami z greckiej mitologii. W każdym tomie zadanie wydaje się nie do przebrnięcia, ale przecież to nie jest zwykła młodzież, zawsze, jak nie trudno się domyślić, dają radę. I tak dziesięć rady. Proste i przewidywalne, ale mnie urzekło. Urzekł mnie humor Riordana. Urzekły mnie postacie, Percy jest boski w dalszych częściach, kiedy nie ma już dwunastu lat.





   I tak jak pierwsza seria jest dziecinna, mam do niej sentyment, ogromny sentyment. Chciałabym się rozpisać odnośnie tej drugiej, dojrzalszej.


"Zagubiony Heros"

   Jako dziecko nie sprawdzałam, czy autor przypadkiem nie napisał nic nowego. Dlatego moje zdziwienie było ogromne, gdy zobaczyłam tę okładkę z tym nazwiskiem w księgarni. Długo zbierałam się do zakupu, a potem, gdy leżało już na półce, sporo czasu zajęło mi sięgnięcie po nią. Wiedziałam, że nie będzie tu jeszcze Percy'ego ani Annabeth (to nie będzie zdradzanie faktów - wiadomo od pierwszej powieści, że będą razem, ludzie), a to im tak bardzo kibicowałam, więc nie chciałam czytać o innych bohaterach. Kiedy w końcu się przemogłam, byłam z siebie dumna i zła, że tak mozolnie się do tego zabierałam. Znowu pojawiają się trzej główni bohaterowie, dwóch chłopaków - Jason i Leo - oraz dziewczyna - Piper. Nawet nie wiecie, jak ona mnie irytowała. Bardzo, bardzo, bardzo. 







"Syn Neptuna"

   Złość, że tak długo zbierałam się do poprzedniego tomu, nie zmieniła faktu, iż ten również odstał swoje pół roku na półce. Wiedziałam, że tutaj pojawi się Percy, ale również byłam świadoma, że nie będzie Annabeth, mojej ukochanej bohaterki. Podobało mi się bardziej, niż "Zagubiony Heros", nie ukrywam, że powodem był Jackson, miłości moje. Tutaj również pojawia się dwoje nowych głównych bohaterów - Frank i Hazel - ich już polubiłam, więc chociaż nikt mnie irytował przez te setki stron. Dziękuję. Przy każdej powieści Riordana wiedziałam jedno - uwielbiam moment, gdy dochodzę do sceny z okładki. 










"Znak Ateny" 

   Na tę książkę musiałam czekać długi tydzień w cierpieniu po skończeniu "Syna Neptuna". Czym spowodowane były moje męki? Cała książka z Percy'm i Annabeth. Razem. W końcu. Kiedy już dostałam ją w swoje ręce, miałam ochotę wyrzuć Jasona, Leo, Franka, Hazel i Piper. Szczególnie Piper, bo zrobiła się jeszcze bardziej irytująca. A potem puknęłam się w głowę, bo Leo jest tak cudowną postacią, że bez niej nie byłoby sensu. Jason jest przystojny. A Frank i Hazel słodcy. W ostateczności mogło zostać tak, jak było, niech będzie. Książka wywoła u mnie sporo emocji, potwory robiły się coraz ciekawsze, ale nie mogę porozmawiać z wami o akcji, więc chociaż o odczuciach pomówię. Zakończenie fenomenalne, ale bolesne. Urwane i okrutne dla szarego czytelnika. 









  "Dom Hadesa" 

   Tę powieść przeżyłam zdecydowanie najmocniej. Jeśli czytaliście, wiecie o co mi chodzi. Kupiłam ją już podczas czytania "Znaku Ateny", na wszelki wypadek. Opłacało się, bo zakończenie poprzedniego tomu, jak mówiłam, było zbyt wielkim przegięciem ze strony autora. Wszystko, co chcę tu napisać, będzie jedną wielką zapowiedzią treści, ale tego nie zrobię. Tak poza tym, to cieszy mnie fakt, że Riordan przywraca tutaj postacie z pierwszej serii. Trochę się dziwię, że on się w tym wszystkim łapie, szczerze go podziwiam. Mówcie, co chcecie, ale Rick stworzył ogromną ilość treści.












"Krew Olimpu" 

  A o ostatniej części nie napiszę już nic. Tę część pozostawiam wam, moi drodzy.














   Naprawdę gorąco polecam obie serie. Jeśli jesteście bliżej lat dwudziestu, niż dziesięciu i uważacie, że pierwsza będzie zbyt dziecinna - możecie ją pominąć. Mimo to uważam, że druga jest na tyle uniwersalną i warta przeczytania, że naprawdę wam nie zaszkodzi. Do tego jeśli wystarczająco się skupicie, dosłownie naładujecie sobie głowy mitologią. Humor Riordana czasem jest po prostu "suchy", jakby na siłę wpasowujący się w młodzieżowe trendy, ale można mu to wybaczyć. Mnie zazwyczaj rozśmieszały jego żarty, przysięgam.

  Jeszcze jedno. Filmy o Percy'm Jacksonie to kompletna porażka. Jedno wielkie: "nie". Znalazłam jedną wspólną cechę książek i tego, co pojawiło się na ekranach. Mianowicie, imiona głównych bohaterów. Może filmy same w sobie nie są złe, ale jednak patrzę przez pryzmat książek. A książek jest w nich niewiele. Rozumiem prawa ekranizacji, ale nie rozumiem wymyślania własnej fabuły.













4 komentarze:

  1. Serię mam w planie, bo brzmi ciekawie, wiele osób chwali, więc czemu by się z nią nie poznać (mimo że raczej nie sięgam po książki z "dawką mitologii")? Filmu na razie też nie oglądałam, wolałabym jednak zapoznać się najpierw z książką ^^
    be-here-now-and-forever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś miałam tę serię w planach, jednak teraz chyba mnie do niej nie ciągnie. Może kiedyś ;)
    http://alejaczytelnika.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam! I kocham tą serię równie mocno jak ty. widzę, że nic nie wspomniałaś o mojej wielkiej miłości: Nico di Angelo <3
    Ah i wreszcie ktoś oprócz mnie kogo denerwuje Piper, ja też miałam jej totalnie dość podczas czytania. Mimo że nietypowa i inna niż wszystkie to nadal córka Afrodyty i ma w sobie to coś i przez to wkurza mnie jeszcze bardziej. Naprawdę, ugh.
    A co wgl sądzisz o zakończeniu 'Krwi Olimpu'? Myślisz że akcja dzieje się zaraz po tamtych wydarzeniach czy raczej wiele lat pózniej?

    OdpowiedzUsuń
  4. długo sie zbieram do przeczytania tej serii i twoja recenzja jeszcze bardziej mnie do tego zachęciła :D
    http://dknphoto.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń