niedziela, 30 sierpnia 2015

O olimpiadzie matematycznej, czyli podróż po pieniądze

"Razem będzie lepiej" - Jojo Moyes

  Widzicie tę okładkę? Ta książka nie mogła być zła. Nie jest, na całe szczęście.

   Jess, czyli główna bohaterka, wychowuje swoją córkę i syna swojego męża, który ją zastawił (mąż, nie syn). Pracuje na dwa etaty, ledwo starcza jej na rachunki, ale nie traci optymizmu, bo wierzy w to, że wszystko się ułoży. Jakoś. Kiedyś. Kiedy okazuje się, że jej córka ma niepowtarzalną okazję, by uczuć się w dobrej szkole, robi wszystko, by móc jej to zapewnić. Wiąże się to z podróżą do Szkocji, w której udział bierze jej pracodawca. Ed ma swoje problemy i nie wie, dlaczego postanowił zabrać całą rodzinę na tę wyprawę...

  Obyczajówka, którą kupiłam dla mamy, ale okładka jest tak urzekająca, że musiałam sprawdzić treść. Co mogę powiedzieć? Przesympatyczna powieść. Naprawdę nie mogę znaleźć lepszego słowa, niż sympatyczna. Sympatyczna, to jest to.

  Bohaterowie dają się lubić, bieg wydarzeń wciąga, rozśmiesza, kiedy trzeba. Jest to pierwsza powieść Moyes, jaką czytałam, ale nie jest to jej debiut. Autorka pisać umie i to widać, bo jej styl chwyta czytelniczki. Czytelniczki, bo jest to typowa powieść dla kobiet.

  Najlepszą, bezkompromisowo, postacią mianuję syna męża Jess, Nicky. Uwielbiam ten rodzaj postaci. Mówię tutaj o Nico z serii "Percy Jackson i bogowie olimpijscy" i "Olimpijscy herosi" oraz o Willu Graysonie, którego wykreował David Levithan. To dla postaci Willa czytałam tę książkę, kiedy okazuje się jakim typem postaci jest. A jeśli chodzi o sam rodzaj bohatera - mam na myśli trochę typowego nastolatka, problematycznego, negatywnie nastawionego do życia, z przeszkodami do normalnego funkcjonowania. Nie myślę o wyimaginowanych problemach, spójrzmy chociażby na Nico, jego ojcem był Hades, to może przeszkadzać w szukaniu przyjaciół.

 Były rzeczy, które mi się nie podobały, pewne sytuacje, a już najbardziej zakończenie. Jak można tak nijak skończyć powieść, która tak dobrze wygląda prawie cały czas? Jak? Ułożyłam sobie swoje własne, alternatywne, bo jestem krytycznie zawiedziona.

  Mam jeden cytat, który jest całkiem, całkiem:

"Prawdziwi przyjaciele to tacy, z którymi zawsze zaczyna się dokładnie tam, gdzie się ostatnio skończyło, nieważne, czy nie widzieliście się przez tydzień, czy dwa lata".

 Mam też kazanie, krótkie. Kurczę, nie piszę do siebie, tylko do was, do ciebie. Możesz się odezwać pod tym postem, najlepiej tak, żeby potem wywiązała się z tego jakaś wymiana zdać. Bo komentarze "Czytałem to, całkiem niezłe" albo "Nie mam ochoty na tę książkę". Takie coś pisze się widząc tytuł, nagłówek. Lubię te odniesienia do treści, ale nie odpisuję, bo nie sądzę, żeby ktoś wrócił tu, by sprawdzić, czy jest odpowiedź. I chcę to zmienić, naprawdę. Tylko że to nie zależy ode mnie.

6 komentarzy:

  1. Bardzo lubię literaturę kobiecą i nie wiem, czemu jest tak źle traktotowana przez czytelników. Przecież to piękne, ciepłe, często chwytające za serce historie.
    Tak, jak Ty często kupuje prezent mamie i potem pierwsza czytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Obawiam się tego nijakiego zakończenia trochę, jak o tym napisałaś. Ale książka zbiera pozytywne recenzje. Na półce w każdym razie mam i za niedługo się za nią zabieram.

    Co do tego, co napisałaś na końcu - och, jak ja tego nie lubię. Czasami pomimo złej/dobrej ocenie końcowej (ja akurat wystawiam w skali od 1 do 10, niektórzy tego nie robią tak, jak Ty) recenzja, moja opinia jest nierzadko bardziej "złożona" i na tę ocenę składa się wiele czynników. Bardzo łatwo poznać jest wtedy, czy ktoś przeczytał Twoją recenzję, czy napisał tylko "Chętnie przeczytam". Co niestety czasami mnie smuci, bo piszę te recenzje również dla innych, nie tylko dla siebie. Nie zmienia to faktu, że mnie też zdarza się napisać tylko dwa słowa w komentarzu, na znak, że przeczytalam. Bo wiem, ze to miłe. No to się rozpisałam... Trzymaj się ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też czasem piszę takie nijakie komentarze, gdy nie mam nic do powiedzenia czy recenzja mi się nie podobała. Niestety.

      Usuń
  3. Nie przekonuje mnie ta książka.
    Nie znoszę mętnych i nijakich zaończeń. Zbyt duże rozczarownie i szok dla mnie. Gatunek tak samo nie wpasowuje się w moje klimaty. No cóż gusta są różne :)
    Też nie znoszę takich komentarzy.
    "Świetny post wpadniesz?"

    Pozdrawiam
    Blog książkoholiczki

    OdpowiedzUsuń
  4. Na razie robię sobie przerwę od obyczajówek, ale jeśli tylko znowu będę miała na nie ochotę, to sięgnę po tę książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. E tam okładka nie jest aż taka ładna. Powieść ogólnie mnie nie ciekawi, wiem że piszesz że fajna ale nie mam teraz na nią ochoty, może kiedyś.
    Pozdrawiam ciepło :*
    http://kochamczytack.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń