niedziela, 26 lipca 2015

Dla Watson, czyli jak poznać dobrą książkę przez sympatię do aktorki

"Charlie" - Stephen Chbosky 

   

   Nigdy nie zrozumiem, o co chodzi z polskim tłumaczeniem tytułu, gdyż w oryginale brzmi on: "The Perks of Being Wallflower". Długo szukałam wyjaśnienia, nadal go nie mam i chyba mogę się pożegnać nawet z nadzieją na rozwiązanie tej, powiedzmy, zagadki. Od razu przypomina mi się tytuł powieści Sparksa "Dear John", który w naszym kraju przyjął wersję "Wciąż ją kocham". Czy choćby bardzo popularne "If I stay" i nasze "Zostań, jeśli kochasz". Nie rozumiem, nasuwa mi się jedynie zdanie skierowane do tłumaczy: "Mieliście jedno zadanie". I niech tak zostanie, bo ja mogę sobie to napisać, a i tak na pewno jest jakieś logiczne wyjaśnienie, innego wyjścia nie było. Na pewno. Możemy tak założyć. 

   Powieść Chbosky'ego, nie chce mi się wierzyć, że człowiek z tak ciekawym nazwiskiem jest z Ameryki, należy do powieści epistolarnych, czyli pisanych listami. Główny bohater, Charlie, wysyła je do nieznanego przyjaciela. Nadawca jest nieśmiałym i zamkniętym w sobie chłopakiem, który staje przed faktem rozpoczęcia liceum. W swoich listach porusza typowe tematy dla swojego wieku, pisze o miłości, narkotykach, seksie oraz akceptacji. W którymś momencie dowiadujemy się co jest, a właściwie było, powodem problemów Charlie'ego. A jakie ma problemy? Z samym sobą. 


   Któregoś dnia, w wakacje dwa lata temu, przeglądałam jeden z portali o filmach, szukając czegoś dla młodzieży. Zobaczyłam jeden, gdzie miała grać Emma Watson i nie mogłam wyjść z szoku, że jakoś nigdy nie dotarła do mnie informacja o tym filmie. Dlaczego? Emma Watson jest tutaj odpowiedzią, gdyż, jak mówiłam, czuję coś więcej niż tylko sympatię do "Harry'ego Pottera". Włączyłam film, zobaczyłam Logana Lermana i już wiedziałam, że spodoba mi się na pewno. Nie spodobał. Pokochałam go. 

  Nie planowałam przeczytania książki, nie przywiązywałam do tego uwagi do chwili, gdy zobaczyłam ją w księgarni. I kupiłam. 

    Czytając, trzeba przyzwyczaić się do trochę specyficznego języka, którym posługuje się Charlie. Nikogo chyba nie zdziwi fakt, że o wiele łatwiej zrozumieć jego problemy w tych listach, niż oglądając ekranizację. Nie da się nie lubić głównego bohatera, jest w nim coś uroczego i przyciągającego.

    Poznajemy historię Sam i Patricka, przyrodniego rodzeństwa, przyjaciół Charlie'ego. Ich historie są równie zajmujące, jak głównej postaci. Myślę, że do Patricka powinniśmy czuć przede wszystkim sympatię, do Sam współczucie, gdy dowiadujemy się o niej pewnych rzeczy. Jednak te uczucia mieszają się i w sumie wszyscy bohaterowie wywołują najróżniejsze emocje. Przynajmniej u mnie.

   Książkę mogę polecić osobom, które szukają czegoś lekkiego. Mimo to skłania do pewnych refleksji. I za szybko się kończy. Jest tak krótka, że aż szkoda, naprawdę.

   Wracając do filmu, nie mogę powiedzieć, że był gorszy od książki, co często można stwierdzić. Ja sama uważam, że obie formy w tym przypadku dobrze się uzupełniają. Postaci z listów Charlie'ego ożywają na ekranie tak, jak powinny. Nic dodać, nic ująć.

   Jeśli chodzi o najprzyjemniejszą dla mnie część wpisu, czyli cytaty:

1. "I przysięgam, w tamtej chwili byliśmy nieskończonością". 
Są to tak piękne słowa, zwłaszcza, kiedy wie się już, o czym jest powieść. To zdanie oddaje charakter całej przyjaźni głównej trójki bohaterów. 

2. "Akceptujemy tylko taką miłość, na jaką w naszym mniemaniu zasługujemy". 
Natomiast to zdanie po części dotyczy Sam, po części ogólnej prawdy. Myślę, że mimo iż jestem bardzo niedoświadczona, wiecie, życiowo, w tych słowach kryje się dużo prawdy. 

3. "Gotów jestem umrzeć dla siebie, ale nie będę dla ciebie żył".
Czy to nie jest słodko-gorzkie? 

4. "Wiesz, jeśli chodzi o mnie, czasem jestem szczęśliwy, a czasem smutny, i ciągle się zastanawiam, jak to jest możliwie".
Tutaj chodzi głównie o Charlie'ego i jego problem, ale czy nie tacy właśnie jesteśmy? W wieku nastoletnim tak jest, raz tak, raz tak i chyba nie da się od tego uciec. Znaczy da się, kiedy dorośniemy, ale coś mi mówi, że wtedy to będziemy chcieli wrócić. 

5. "Dziewczynie nie powinno się mówić, że jest ładna. Powinno się natomiast chwalić jej ubiór, bo wybór ciuchów zależy tylko od niej, a twarzy się nie wybiera".

6.  "Brat zawsze opowiadał kawały o Polakach, ja wiem, że to nie jest w porządku, ale odcinam tę polską część i słucham po prostu kawałów".
Lubię, kiedy czytając zagraniczną powieść, trafiam na choćby wzmianki o Polsce, tak po prostu. A tutaj są to mądre słowa. 


   Słowo na zakończenie? Ubóstwiam tę powieść. 











11 komentarzy:

  1. Uwielbiam tą książkę a film również był dobry.
    (Mój blog)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze nie czytałam, ale film mam już za sobą i był naprawdę boski, więc myślę, że przeczytanie tej książki to tylko kwestia czasu :)
    http://gabrysiekrecenzuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Od dawna poluję na tą książkę, ale na razie nie udało mi się przeczytać.

    http://czytam-ogladam-recenzuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Brzmi ciekawie,chyba przeczytam tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo irygująca i ciekawa książka. Choć zazwyczaj takich nie czytam bo nie lubię czytać o problemach ludzkich bo już za dużo o nich wiem, to i zdarzało mi się czytać takie książki nie które są naprawdę świetne. Więc ta wydaje się bardzo ciekawa.
    Pozdrawiam ♥
    http://kochamczytack.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Filmu nie oglądałam, ale książkę dostałam od przyjaciół na urodziny i podeszłam do niej dosyć sceptycznie. Jednak, gdy tylko zaczęłam czytać byłam zachwycona!

    Pozdrawia Victoria z http://czytelniczemysli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też mam tą rzecz do nielubienia niektórych przekładów tytułów i ta książka to właśnie jeden z tych przypadków. W sumie, kupiłam ją spontanicznie i pokochałam ją, ale teraz już mnie tak nie rusza, a wręcz wydaje mi się być lekko oklepana. Może to dlatego, że czytałam ją dawno temu.

    OdpowiedzUsuń
  8. zgadzam się, zarówno powieść jak i film skradły moje serce :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Na początku bałam się, że to coś w stylu "miliona małych kawałków", których notabene nie polecam, jednak po cytatach widzę, iż ta pozycja jest naprawdę godna uwagi. Z ciekawością po nią sięgnę.
    A odnośnie tłumaczenia tytułów - zgadzam się z Tobą w stu procentach. Czasem po prostu nie mogę uwierzyć w to co widzę :P
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Cytat o tych ciuchach - wymiata :D
    Cóż, nie mam ochoty na książkę. Co do tytułów... tez tego nie ogarniam o.O
    I jej, jak można nie polecać - to już do Dominiki Fal - Milion małych kawałków! :O Ja poleciłam ją wszystkim moim znajomym i każdy się zachwycał, a mamy naprawdę różne gusta literackie. Uwielbiam język Freya oraz w ogóle całośc tej genialnej książki ☻

    OdpowiedzUsuń
  11. Według mnie film jest nieco lepszy od książki. Papierowa wersja to takie ot czytadło, a film naprawdę mnie poruszył! I też nie rozumiem tego polskiego tytułu, ale to już nie pierwszy i nie ostatni taki przypadek dziwnego tłumaczenia :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie: ilmiogattonero.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń